Po tym, jak Hidan wyszedł z pokoju dziewczyny,
ta udała się do łazienki i przemyła twarz. Tępo spojrzała na swoje odbicie i
nie dostrzegła już dawnej siebie. Była dla siebie obcą osobą, przegranym
człowiekiem. Wyglądała jak siedem nieszczęść, a to wszystko przez jednego
chłopaka. Dawniej Sumi nawet nie pomyślałaby, że może tak się przejąć
rozstaniem z mężczyzną, a teraz... teraz była załamana.
Wyszła z łazienki, wzięła do ręki płaszcz i pod
tym pretekstem postanowiła udać się do lidera. Wciąż tliła się w niej nadzieja,
że pozwoli jej zostać, że zaopiekuje się ich dziećmi. Przed drzwiami do
gabinetu Peina wzięła głęboki wdech i niepewnie zapukała.
- Wejść! - usłyszała z wewnątrz. Nacisnęła na
klamkę.
Fuuma grzebał w papierach i próbował nie
zwracać na nią uwagi. Czytał coś, miął i odrzucał, inne kartki układał na
poszczególne kupki. Dopiero po chwili ciszy, gdyż Kenshiki nie miała odwagi by
się odezwać, uniósł na nią spojrzenie zimnych, stalowych oczu.
- Chciałam tylko powiedzieć, że... - urwała,
widząc chłód jego wzroku. Był całkiem obojętny, jak gdyby jej odejście nie robiło mu żadnej różnicy.
Wzrok ten zasmucił Kenshiki jeszcze bardziej i uświadomił, że nigdy nic dla
niego nie znaczyła. Pein przez cały czas trwania ich związku bawił się jej
uczuciami, byleby zaspokoić siebie, jako mężczyznę. A gdy przyszło wziąć
odpowiedzialność za swoje czyny, uciekł jak tchórz. Zaszył się w swoim
gabinecie i łaskawie pozwolił rodzeństwu odejść z organizacji, godząc się na
utratę świetnego członka. Tylko tym dla niego była - dobrym shinobi, z którym
mógł się przespać.
- Że chcesz wziąć Hidana z
sobą? - zakpił, odchylając się na krześle. - Możesz pomarzyć.
- Słucham? - Sumi zgłupiała.
Dopiero po chwili uświadomiła sobie, w jakiej pozycji lider ich zastał. -
Oszalałeś - stwierdziła.
- Nie ja tuliłem się do Hidana
- zauważył. Jego ostre spojrzenie cięło serce szatynki jak sztylety.
- Nie ja zostawiam dziewczynę
w ciąży, która tak bardzo potrzebuje opieki - warknęła, powoli tracąc panowanie
nad swoimi emocjami. W jej oczach na nowo zaświeciły łzy.
Pein przewrócił oczami. Nie
chciał, by Kenshiki znowu zaczynała ten temat. Miał nadzieję, że już nigdy, ale
to naprawdę nigdy nie będą o tym rozmawiać.
- Co chciałaś? - spytał,
spoglądając wymownie na jej płaszcz. Podążyła za jego wzrokiem i uprzytomniła
sobie, że nie przyszła do niego by się kłócić.
- Wyruszymy z Shujim jutro
rano - powiedziała cicho i podeszła do wolnego krzesła. Przewiesiła przez nie
ubranie, po czym jeszcze raz popatrzyła na ukochanego.
- To wszystko? - spytał, a pod
Sumi niemal ugięły się kolana. Burza emocji uderzyła do jej głowy, przez co
lekko się zachwiała a przed oczami zrobiło jej się ciemno. Pein zauważył
niestabilność dziewczyny, ale nawet się nie poruszył, by ją przytrzymać. Mogła
się wywrócić i poronić, to według niego byłoby najlepsze rozwiązanie.
- Wszystko - odparła słabo,
gdy doszła do siebie. Przetarła oczy, rzuciła jeszcze jedno spojrzenie liderowi
i skierowała się do drzwi. - Żegnaj, Pein - dodała cicho, ale tak, żeby chłopak
ją usłyszał.
Fuuma zacisnął dłonie w
piąstki i skinął głową, pozwalając, by miłość jego życia wyszła z pomieszczenia
i zatrzasnęła za sobą drzwi. Niby wiedział, że to ich ostatnie spotkanie, ale
nie chciał dopuścić do siebie tej myśli. Łudził się, że jeszcze tutaj
przyjdzie, że spotkają się rano lub kiedyś, w jakiejś wiosce, całkiem
przypadkiem, że wrócą do siebie... I owszem, los miał zamiar jeszcze złączyć
ich drogi, jednak nie w sposób, w jaki oboje by chcieli.
Następnego dnia Sumi i Shuji
wcześnie rano byli już poza organizacją. Szli powoli, w milczeniu, wpatrywali
się w widok przed sobą. Oboje byli nieobecni, roztargnieni, załamani. Nie
potrafili pozbierać myśli, z udanym skutkiem tłumili łzy i byli coraz bliżej
domu, a coraz dalej od ukochanych osób. Z nikim się nie pożegnali. Uciekli, gdy
wszyscy jeszcze spali, by nie musieć patrzeć w ich zdziwione i smutne twarze.
Nie mieli na tyle siły.
Shuji spędził miły wieczór w
towarzystwie Uchihy. Na ich szczęście, nie były to ostatnie chwile wspólnie
spędzone. Lider wyraził zgodę, by raz w miesiącu Itachi wyskakiwał na dwa, trzy
dni do chłopaka, licząc jednocześnie, że dowie się od kruczowłosego czegoś na
temat Sumi. Nie chciał tak zupełnie nie mieć pojęcia, co się z nią dzieje.
Martwił się o nią, kochał ją, więc troska była jak najbardziej wytłumaczalna.
Gdyby Itachi nie spotykał się z Shujim, sam najprawdopodobniej odwiedzałby od
czasu do czasu rodzinną wioskę bliźniaków i szpiegował swoją eks dziewczynę.
Taki układ był więc dla niego korzystny.
Mimo, iż Shuji miał nie
stracić kontaktu z ukochanym, czuł ogromny ból. Chciał widzieć go codziennie,
napawać się jego towarzystwem, wdychać jego zapach i usypiać przy jego boku...
Martwił się też o siostrę. Była na tyle załamana, że nawet nie próbowała
ukrywać swych emocji, jak to miała w zwyczaju. Wszyscy wokół mogli zauważyć, że
Sumi Kenshiki coś trapi, tak bardzo ją to dotknęło. Shuji obawiał się, że nie
poradzi sobie z rozstaniem z Peinem. A co, jeśli jej dzieci przez to ucierpią?
Jeśli - nie daj Boże - poroni? Przecież Sumi chyba umarłaby z żalu. Musiał być
teraz jej oparciem, pomóc jej wrócić do normalności, opiekować się nią i jej
dziećmi...
- Dziękuję. - Szatynka
przerwała rozmyślania chłopaka. - To co dla mnie robisz..
- Kocham cię, siostrzyczko -
odparł i złapał ją za rękę. Sumi uśmiechnęła się przez łzy, ściskając mocniej
dłoń brata.
- Znów zaczynamy nowe życie -
stwierdziła. - Problem w tym, że wcale nie chciałam zmieniać poprzedniego.
- Sumi...
- Dlaczego on mi to zrobił? -
Dziewczyna zatrzymała się i z rozpaczą spojrzała na brata. - Shuji, to tak
boli, to tak bardzo boli...
Chłopak przyłożył dłoń do jej
klatki piersiowej i uspokoił atak astmy, który nadchodził. Dostrzegł to po
sposobie, w jaki oddychała.
- Wszystko się wkrótce ułoży -
zauważył Shuji i przytulił do siebie siostrę. - Urodzisz wspaniałe dzieci,
będziesz świetną matką. Nie potrzebujesz takiego drania w swoim życiu.
- Potrzebuję - jęknęła. -
Cholernie potrzebuję! Shuji, ja go tak kocham...
Szatyn nie miał pojęcia, co
odpowiedzieć. Żadne słowa nie mogły pomóc przejść dziewczynie przez tę
sytuację. To po prostu musiało minąć.
- On też mnie kocha - jęknęła.
- On cierpi jak ja, ale nie chce mieć dzieci... Co za idiota! Tak się katować!
Tak mnie katować! Dlaczego...
Shuji milczał. Tulił do siebie
bliźniaczkę i sam ledwo powstrzymywał łzy. Oboje byli wykończeni tą sytuacją i
nie wytrzymywali emocji, które w nich szalały. Marzyli, by zapomnieć o tym
wszystkim i znów z radością przeżywać każdy dzień, ale obawiali się, że tak się
już nie stanie. Wydarzenia z Akatsuki, przyjaźnie, miłości - to za dużo dla
nich znaczyło. Utracili miejsce zamieszkania, przyjaciół a razem z tym część
siebie i nie byli pewni, czy jeszcze kiedyś uda im się normalnie żyć.
Nic ciekawego, wybaczcie. Ale takie rozdziały niestety
też muszą być.
A.g.a. - Dziękuję, że przy mnie zostałaś. :) I tak,
mam nadzieję, że uda mi się dokończyć Urei, choćby miało to potrwać sto lat! ;D
Nelia - Dziękuję za miły komentarz. To opowiadanie też
przypadło Ci do gustu jak poprzednie? :)
brzask<3 - Zawiodłam Cię tym, że Pein to jednak
świnia? ;)
Mai - Gratuluję wytrwałości! I dzięki, że nie
komentowałaś każdego rozdziału, bo to rzeczywiście irytujące. ;D Cieszę się, że
opowiadanie Ci się podoba. I nie załamuj się, dokończę je, tylko to może trochę
potrwać. :)
Ewcia-chan - Cóż mogę Ci powiedzieć? Pein to typowy
facet, który boi się odpowiedzialności... Ale z drugiej strony można go też
zrozumieć, nie? W końcu jest mordercą. :)
EmiO - Tul, tul jeszcze! ^^ Też się cieszę, że wróciłam, oraz że wciąż
czytasz te moje wypociny. :)
Chi-chan - Dziękuję bardzo. ^^
Miyu - To trochę do czytania masz. :) Powodzenia!
Lilly - Taaak, też bym chciała mieć takiego Hidana. ^^ Dużo pytań? O, jak
się cieszę! Powinnaś dostać odpowiedzi w tych końcowych rozdziałach, a jak nie
- pytaj mnie. :>
Cantante - Ano, wróciłam wróciłam. :) I szalenie mi miło, że wciąż ze mną
jesteś. A weny potrzebuję baaardzo, więc życz mi jej jak najwięcej. ^^ A, i nie
tylko Ciebie wkurza onet. Mnie wkurzył na tyle, że w końcu się przeniosłam. ^^
Właśnie, przeniosłam się na inny portal i właściwie to nie bardzo umiem się nim posługiwać. To znaczy, nie wiem jak zrobić/wstawić szablon ani nic, więc jeżeli byłby ktoś chętny żeby wytłumaczyć to głupiutkiej Kushinie przyzwyczajonej do onetu, to byłabym niezmiernie szczęśliwa. ^^ Wybaczcie też za ten wygląd i ogólny chaos na blogu, spróbuję to naprawić. ;)
Pozostałe rozdziały oczywiście są dostępne na kenshiki.blog.onet.pl, więc serdecznie tam zapraszam. ;)
Na dziś to tyle, Misie Pysie. Całuję Was i ściskam!
I jestem pierwsza, chyba że ktoś mnie wyprzedzi... >.>
OdpowiedzUsuńTeż się przeprowadziłam na blogspot, dość opornie wyszło mi zrobienie swojego szablonu, więc za bardzo nie mogę pomóc, ale w razie czego możesz pytać.
Co do rozdziału to krótki, ale fajny. Przez chwilę myślałam, że Pein zaraz wstanie i ją przytuli, albo coś zrobi, byleby tylko się nie żegnali! A jednak się pożegnali. I ciekawi mnie co to znaczy: "jednak nie w sposób, w jaki oboje by chcieli." Od razu na myśl mi przyszła taka jedna piosenka Verby, i już się boję, co się może stać... Chyba nie planujesz żadnego wypadku, coo?
Pozdrawiam,
A.g.a.
e gdzie tam,no może troszeczkę :dale przeeciez nie wszyscy faceci to świnie no ale ważne że opowiadanie jest ;* i że sumi będzie mieć dzidziuśia :D
OdpowiedzUsuńczekam na ciag dalszy
życze weny :D
pozdrawiam :brzask<3
Notka fajna, ale myslalam ze Peinowi wroci rozum! Ale widac nie...;(
OdpowiedzUsuńRobisz maly blad w notkach.
Nie piszesz kiedy bedzie nastepna ;c
Niech Sumi urodzi zdrowego dzidziusia i zamorduje Pein'a! ;D
Pozdrawiam:*
Będę płakać jak skończysz to opowiadanie :C. Za każdym razem płakałam jak czytałam ostatni rozdział twojego opowiadania, każdego. Tak, opowiadanie bardzo przypadło mi do gustu, uwielbiam paringi z Peinem :D. Dziękuję Ci za to że tak bardzo pomagasz mi pisać, i dziękuję że dodałaś mnie do linków. A tak btw, nowy rozdział właśnie dodałam, mam nadzieję że będzie Ci się podobał :)) shi-w-akatsuki.bloog.pl / Nelia
OdpowiedzUsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńJuż jakiś czas temu znalazłam twojego bloga i muszę powiedzieć, że jest rewelacyjny. Przyznam ci się, że całe opowiadanie przeczytałam już jakieś 4/5 razy - to jest jak ulubiona książka którą uwielbiam czytać od nowa. Momentami mnie wzruszała, a czasami rozśmieszała do łez - jednym słowem idealna.
Szczerze powiedziawszy to wszystkie twoje blogi uwielbiam. Masz niesamowicie oryginalne pomysły. Mam nadzieję, że nie skończysz tego opowiadania szybko prawda? To nie jest koniec ? (Mam nadzieję) Nie bardzo lubię pisać komentarze pod każdą notką ale chciałabym żebyś wiedziała, że ja zawsze czytam i zawsze uwielbiam twoje rozdziały .
Pozdrawiam RashelRedfern
Odawiam oceny Twojego bloga. Powód? Brak linka do naszej ocenialni (pomocne-oceny.blogspot.com)... Bardzo mi przykro.
OdpowiedzUsuńCieszę się że w końcu dodałaś ten nowy rozdział :D Jest cudny :]
OdpowiedzUsuńUoo :D Rozdział świetny, tak fajnie lekko się czytało ;p Łezka kręciła się w oku jak to czytałam, ale cóż. Mam nadzieję, że będzie happy end ? ;d
OdpowiedzUsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym wiedzieć, czy chcesz ocenę, czy też nie. Jeżeli odpowiesz mi jeszcze dzisiaj pod wcześniejszą odmową (pomocne-oceny.blogspot.com) to ocena pojawi się do poniedziałku. Czekam na Twoją odpowiedź.
Pozdrawiam, Aeli Ann
Mmmm *.*
OdpowiedzUsuńJak on mógł jeszcze ten tekst o Hidanie Pff...
Zastanawia mnie tylko jedno xD Dlaczego tam wszędzie jest "DZIEĆMI" ? To Lidzbarka mnoga xD Będą bliźniaki xD ? 3-jaczki? 4-raczki < jakkolwiek się to pisze > zaraz cały tuzin małych Sumi i Painów ^ ^
Wiem, że jestem wspaniała ^^
OdpowiedzUsuńNo ale dlaczego nie dostałam żadnego powiadomienia od cb o nowej noci? :c
Mogła byś mnie informować o nich ? Proszę! Nie wiem jak wolisz może być gg 38162370 albo u mnie na blogu :P
To wszystko jest takie wspaniałe :c
OdpowiedzUsuńOho, ale mam dużo do czytania,fajnie :D
Nocia jak zwykle świetna <3
Pozdrawiam ;*