Dziś inaczej - odpowiedzi na Wasze komentarze umieszczę tutaj. :)
Trochę się polubiłam z bloggerem, jednak w związku z tym, że opowiadanie jest już przy końcu, nie będę bawiła się w zamawianie szablonu na jakiś szabloniarniach ani w męczenie się z ustawieniem go. Blog wygląda jak wygląda, no trudno, zły też nie jest, więc taki pozostanie. :)
Szkoooła się zaczęła. Klasa maturalna, o zgrozo. Zobaczymy jak będzie z czasem na pisanie rozdziałów, postaram się jednak skończyć bloga przed końcem 2012 roku, a co z tego wyjdzie - zobaczymy. ;)
A.g.a. - Cierpliwość popłaca! Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. :)
brzask<3 - Dziękuję bardzo za miły komentarz. :)
Poziomka - Niestety, sama też nie wiem kiedy znów opublikuję rozdział. Raz jest szybciej, raz później, zależy od weny i czasu. ^^
Nelia - E tam, nie ma co płakać. ^^ Chyba, khem. No, w każdym razie cieszę się, że aż tak Ci się podoba moja twórczość. ^^ A z tym pomaganiem, to znowu aż tak bardzo nie pomagam. ;) Nie masz za co dziękować. ^^
RashelRedfern - Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję. :) Twój komentarz jest bardzo miły i nawet nie wiesz, jak mnie podniósł na duchu. ^^ Powaliłaś mnie tym, że tyle razy przeczytałaś to opowiadanie... Jejku, że też Ci się chciało! Ale muszę Cię zmartwić - z każdym rozdziałem jesteśmy coraz bliżej końca. Zostało jeszcze jakieś... cóż, maksymalnie pięć rozdziałów, tak myślę. :)
Magdalena Bluebell - Dziękuję. :)
Lilly - Wkrótce się przekonasz, czy będzie happy end. ;)
Mai - Ha, zwróciłaś na to uwagę? :D No, to już wkrótce Twoje wątpliwości zostaną rozwiane. ;)
Dzięki, Miśki, za wszystkie Wasze komentarze. Życzę miłego czytania!
Trochę się polubiłam z bloggerem, jednak w związku z tym, że opowiadanie jest już przy końcu, nie będę bawiła się w zamawianie szablonu na jakiś szabloniarniach ani w męczenie się z ustawieniem go. Blog wygląda jak wygląda, no trudno, zły też nie jest, więc taki pozostanie. :)
Szkoooła się zaczęła. Klasa maturalna, o zgrozo. Zobaczymy jak będzie z czasem na pisanie rozdziałów, postaram się jednak skończyć bloga przed końcem 2012 roku, a co z tego wyjdzie - zobaczymy. ;)
A.g.a. - Cierpliwość popłaca! Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. :)
brzask<3 - Dziękuję bardzo za miły komentarz. :)
Poziomka - Niestety, sama też nie wiem kiedy znów opublikuję rozdział. Raz jest szybciej, raz później, zależy od weny i czasu. ^^
Nelia - E tam, nie ma co płakać. ^^ Chyba, khem. No, w każdym razie cieszę się, że aż tak Ci się podoba moja twórczość. ^^ A z tym pomaganiem, to znowu aż tak bardzo nie pomagam. ;) Nie masz za co dziękować. ^^
RashelRedfern - Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję. :) Twój komentarz jest bardzo miły i nawet nie wiesz, jak mnie podniósł na duchu. ^^ Powaliłaś mnie tym, że tyle razy przeczytałaś to opowiadanie... Jejku, że też Ci się chciało! Ale muszę Cię zmartwić - z każdym rozdziałem jesteśmy coraz bliżej końca. Zostało jeszcze jakieś... cóż, maksymalnie pięć rozdziałów, tak myślę. :)
Magdalena Bluebell - Dziękuję. :)
Lilly - Wkrótce się przekonasz, czy będzie happy end. ;)
Mai - Ha, zwróciłaś na to uwagę? :D No, to już wkrótce Twoje wątpliwości zostaną rozwiane. ;)
Dzięki, Miśki, za wszystkie Wasze komentarze. Życzę miłego czytania!
Następnego
ranka, po nieprzespanej nocy Pein dość wcześnie zszedł do kuchni z nadzieją, że
zastanie w niej Sumi. Gdy dostrzegł puste pomieszczenie, poczuł nieprzyjemne
ukłucie w sercu.
A
może jeszcze śpią?, spytał głos w jego głowie.
Usiadł
przy stole i przeczesał włosy palcami, co przez ostatnich kilka godzin robił
dość często. Nigdy nie czuł się tak źle, jak teraz. Zżerało go poczucie winy za
smutek Sumi a rozpacz, jaką po sobie zostawiła dziewczyna po opuszczeniu
gabinetu lidera, rosła z minuty na minutę. Pein nie wiedział, co z sobą
zrobić. Chodził po kuchni tam i z powrotem, próbował coś zjeść, jednak nic nie
chciało mu przejść przez gardło. Czuł się zdruzgotany i osamotniony.
Gdy
usłyszał na korytarzu dźwięki, wyprostował się i utkwił wzrok w drzwiach. Czuł,
że zobaczy Sumi i poprosi ją, by została. Pozwoli jej nawet urodzić dziecko,
byleby tylko nie odchodziła! Wiedział, że nie poradzi sobie bez niej, że
Akatsuki przestanie istnieć przez jego załamanie nerwowe. Mógł ustąpić i spróbować
stać się ojcem, jeśli tylko Sumi zgodzi się zostać.
Drzwi
uchyliły się i wszelkie nadzieje Fuumy gdzieś uleciały. Do kuchni wszedł
zaspany Hidan, a zauważywszy rudowłosego, zatrzymał się i skinął do niego głową. Nie
dostrzegł nawet, w jakim stanie jest jego lider.
Jashinista
szybko zrobił sobie kanapki i kawę i przysiadł się do Fuumy. Dopiero wtedy
zauważył, że Fuuma jest blady i wpatruje się z uporem w drzwi, jak gdyby na coś
czekał. Wziął gryza kanapki, rozsiadł się wygodniej na krześle i spytał:
-
Wszystko w porządku, liderze?
Pein
niemal niezauważalnie pokręcił przecząco głową. Nic nie było w porządku.
Akatsuki straciło medyka i jednego z najsilniejszych, o ile nawet nie
najsilniejszego, członka, a on miłość swego życia. Kretyn.
-
Coś z Sumi? - spytał i dopiero wtedy przypomniał sobie ich wczorajszą rozmowę.
Z prędkością światła wybiegł z pomieszczenia i otworzył drzwi do sypialni
Kenshiki. Zastał pościelone łóżko, puste szafy, a na biurku leżała jedynie
biała koperta.
Hidan
wrócił do kuchni i popatrzył ze smutkiem, ale i ze złością na lidera. Nie
wierzył, że pozwolił bliźniakom odejść. Dlaczego? Co było wystarczającym
powodem, by Kenshiki mogli opuścić organizację ot tak sobie?
-
A więc to prawda - powiedział, gdy na powrót usiadł przy stole. Cały czas
patrzył na zrozpaczonego lidera. Zaczął nawet zastanawiać się, co z nimi, z
członkami Akatsuki, teraz będzie. - Pozwoliłeś im opuścić Akatsuki.
-
Nic ci do tego - warknął Fuuma i gwałtownie odsunął się od stołu. - Moja
sprawa, co robię.
-
Dlaczego?
-
Nic ci do tego - powtórzył z naciskiem Pein.
-
Kenshiki byli moimi kompanami, byli w naszym zespole - zauważył Hidan. - Mamy
prawo wiedzieć, co zaszło.
-
Powiedzmy, że się pokłóciliśmy - odparł Fuuma, opierając się dłońmi o blat
jednej z szafek. Nie chciał patrzeć Jashiniście w oczy.
-
Aż tak? - podchwycił Hidan.
-
Aż tak. - Głos lidera był cichy i pełen bólu. To dało siwowłosemu do
zrozumienia, że powinien przerwać rozmowę. Mógł mieć tylko nadzieję, że wszyscy
dowiedzą się czegoś w niedługim czasie.
Hidan
wstał od stołu i podszedł do Fuumy. Nie był pewien, co ma teraz zrobić, więc
tylko poklepał go po ramieniu, i zabrawszy z sobą jedzenie i kawę, opuścił
kuchnię.
Fuuma zaś zaklął
pod nosem i jednym ruchem ręki strącił suszące się naczynia. Odgłos rozbijanego
szkła na chwilę ukoił jego zszargane nerwy. Kopnął jeszcze rozbite talerze, po
czym przy pomocy swojej techniki wrzucił wszystko do kosza na śmieci i wyszedł na korytarz. Zatrzymał się przed pokojem Sumi i już chciał nacisnąć na klamkę,
jednak coś go powstrzymało. Obawiał się, że nie zniesie widoku pustej sypialni
ukochanej. Bał się, że gdy nie zastanie jej śpiącej w łóżku, rozklei się.
Odsunął się więc od drzwi i wrócił do swojego gabinetu, by choć spróbować zająć
się czymś innym, niż rozmyślaniami.
Po dwóch
godzinach, gdy Hidan znów wszedł do kuchni, zastał w niej niemal wszystkich
członków organizacji, prócz lidera, Itachiego i Zetsu. Otworzywszy drzwi od
razu do jego uszu uderzyła głośna dyskusja na temat bliźniaków, a właściwie
tego, co się z nimi stało. Wszyscy bez trudu zorientowali się, że zniknęli,
bowiem ich pokoje były całkowicie puste i zdawało się, że nikt nigdy z nich nie
korzystał. Gdy dostrzegli Hidana, zwrócili swe spojrzenia w jego stronę, a
Deidara spytał:
- Wiesz, że
bliźniacy uciekli?
- Nie uciekli -
odparł mu Jashinista, zirytowany całą tą sytuacją. - Lider pozwolił im odejść.
- Co? - spytało
kilka osób chórkiem. W ich głosach można było usłyszeć zdziwienie pomieszane z
oburzeniem.
- Jak to, pozwolił
im odejść? - Kisame aż wstał z krzesła, tak go to zdenerwowało.
- W tym momencie
wiem tyle, co i wy. - Hidan wzruszył ramionami, po czym zabrał się za
przygotowywanie kolejnej kawy. - Kenshiki nie uciekli, a za zgodą lidera
opuścili organizację. Sam nie wiem, jaki był tego powód.
- A gadałeś z liderem?
- spytał Hoshigaki, a Jashinista skinął głową.
- Póki co nic nam
nie powie. Ale z pewnością nie jest zadowolony z tego, że pozwolił swej miłości
wyfrunąć z siedziby.
- Nawet się nie
pożegnali - zauważył smutno Deidara, a Hidan tylko wzruszył ramionami.
- Eh, do diaska -
westchnął Kisame. - Będę za nimi tęsknić.
- Może wrócą. - W
głosie blondyna można było usłyszeć nutkę nadziei.
- Wątpię.
W kuchni
zapanowała grobowa cisza. Odejście bliźniaków w jakiś sposób dotknęło każdego z
Akatsuki. Jedni lubili ich bardziej, inni mniej, Kakuzu i Sasori nie żywili do
nich żadnych uczuć, jednak brak Sumi, tej radosnej duszy, oraz Shujiego,
najlepszego na świecie medyka, już teraz dał się we znaki. Niemal wszyscy
odczuli, że bliźniacy sprowadzili do organizacji życie, że bez nich już nic nie
będzie takie samo. A na pewno nie lider, którego strata ta dotknęła
najbardziej.
- Mam tylko
nadzieję, że kiedyś jeszcze ich spotkamy - westchnął Deidara. - Chciałbym ich zobaczyć i dokopać im do dup za to, że nas zostawili.
Hidan i Kisame
uśmiechnęli się pod nosem, poruszeni słowami przyjaciela. Tak, oni też by
chcieli to zrobić.
- Bywa - mruknął w
końcu Jashinista. - Ważne, że opuścili nas w ten sposób, a nie inaczej.
- Co masz na
myśli? - spytała Konan, po raz pierwszy odzywając się w tej dyskusji. Była zła
na Fuumę, że nic jej nie powiedział. Przecież byli przyjaciółmi, mogłaby mu
pomóc w tym trudnym okresie!
- Mogli zginąć -
odpowiedział jej Hidan, a następnie wyszedł z kuchni.
Kilka tygodni po
opuszczeniu przez bliźniaków siedziby, lider w końcu odważył się odwiedzić
pokój eks dziewczyny. Powoli nacisnął na klamkę, by zobaczyć puste
pomieszczenie. Kolejny raz poczuł ukłucie w sercu, które towarzyszyło mu
podczas wspominaniu o Sumi. Rozglądnął się po pokoju, uważnie przejechał
wzrokiem po łóżku, w którym jeszcze niedawno uprawiali seks i gdzie spędzali
noce na rozmawianiu o wszystkim i o niczym, popatrzył na szafę i przypomniał sobie,
jak czasem Sumi zastanawiała się, co na siebie włożyć, aż w końcu dotarł do
zakurzonego biurka, a jego wzrok padł na białą kopertę. Z sercem w gardle
podszedł do mebla i przeczytał napis "Pein" na papierze. Drżącymi
dłońmi podniósł kopertę otuloną kurzem i powoli ją otworzył. Tak jak
przypuszczał i czego się obawiał, Sumi zostawiła w środku list pożegnalny.
Nim zaczął czytać,
Pein usiadł na łóżku i przetarł dłońmi oczy. Już teraz łzy próbowały spłynął po
jego policzku, a dławiąca gula w gardle utrudniała mu przełykanie śliny. Musiał
wpierw się uspokoić, by móc cokolwiek odczytać. Litery zlewały mu się przed
oczami i skakały jedna nad drugą, a to wszystko przez łzy w oczach i dudniące
jak oszalałe serce.
Gdy w końcu
doszedł do siebie, popatrzył na pierwsze słowo, zamknął jeszcze na chwilę oczy,
po czym zagłębił się w treści listu.
"Pein...
Może to i
głupie, że żegnam się z Tobą w ten sposób. Może powinnam powiedzieć wprost, co
czuję, wyrzucić z siebie wszystkie emocje i błagać Cię, byś mnie kochał, jednak
nie potrafię. Twoje spojrzenie było zbyt zimne, bym mogła wykrztusić choć
słowo. Dlatego piszę Ci list, choć tak naprawdę nie wiem, po co, bo i nie wiem,
co w nim napisać. Że zawsze będę Cię pamiętać? To głupie, bo przecież doskonale
o tym wiesz. I wiem, że Ty również o mnie nie zapomnisz.
Gdy przyszłam
oddać płaszcz pomyślałam, że tak naprawdę nigdy mnie nie kochałeś, że kłamałeś
mi w oczy wyznając swoje uczucia. Poczułam się upokorzona, bo ja oddałam Ci
całe swoje serce, całą sobą zaangażowałam się w nasz związek i byłam pewna, że
zniesie on wszystko. Nawet ciążę. Przykro mi, że się pomyliłam.
Wiem, że nigdy
nie wyznałam Ci, co czuję. Na Twoje "kocham Cię" odpowiadałam
uśmiechem lub inaczej, ale nigdy nie powiedziałam, że też Cię kocham. Sama nie
wiem, czemu. Być może bałam się, że kiedyś Cię zranię, że to z mojej winy nasz
związek się skończy, być może nie chciałam robić Ci nadziei, albo byłam po
prostu głupia. Ale gdy zobaczyłam Twoje oczy, tak zimne i tak mi nieznane,
zaczęłam zastanawiać się, gdzie podział się Pein, w którym się zakochałam. Co
zrobił z nim ten mężczyzna, który siedzi na jego krześle za biurkiem, który
pozwolił mi opuścić organizację, który mnie nie kocha. I wtedy uświadomiłam
sobie, jak panicznie boję się Ciebie stracić, a jednocześnie wiedziałam, że to
już koniec, że nie ma dla nas ratunku."
Pein przerwał
czytanie i schował twarz w dłoniach. Każde kolejne słowo napisane przez Sumi
było dla niego niczym cios poniżej pasa. Wcześniej nie przypuszczał, że był dla
dziewczyny tak surowy, że tak odebrała jego zachowanie. Nie chciał, by Sumi
myślała, że jej nie kochał. Kochał ją całym swoim sercem, ciałem, każdym
zakończeniem nerwów, każdym włosem, oddechem. Sumi była miłością jego życia,
dzięki niej był naprawdę szczęśliwy i pragnął, by o tym wiedziała. Ale co mógł
teraz zrobić? Odnaleźć ją i powiedzieć, że jest w niej do szaleństwa zakochany?
To by była głupota.
"Chcę tylko,
żebyś wiedział, że naprawdę Cię kochałam. I choć w tym jednym momencie, w
którym kazałeś mi dokonać aborcji, znienawidziłam Cię, to jednak miłość
wygrała. Kocham Cię. Zawsze będę Cię kochać. Aż do śmierci.
Sumi"
jestem pierwsza:D
OdpowiedzUsuńno myśle ze pain sie opamieta i wyruszy na poszukiwanie sumi :> opowiadanie króciutkie ale najważniejsze ze wg jest :* mam nadzieje że to nie koniec ich przygód ,lecz dopiero początek .Znalazłam tez inne opowiadanie które pisałas nagisa fuuma ? z twoim talentem powinnas spokojnie napisac ksiazke ,a pierwszy tom odrazu rezerwuję :D
pozdrawiam brzask<3
Kurna sama się popłakałam x__X
OdpowiedzUsuńTo takie cholernie niesprawiedliwe dla Sumi... Mam ochotę kopnąć Peina w ten sexy tyłek... Grrr... Zastanawiam się w jakiej sytuacji się spotkają Pein i Sumi... Żal mi też Shuji'ego i Itachi'ego... Niedawno się tak na prawdę odważyli na coś, a tu już nie mogą ze sobą być codziennie... Przynajmniej przynajmniej pozwolił im się widywać... Jedno szczęście xD
Dobrze... Czekam na kolejny rozdział Kochana
Pozdrawiam Sassame neechan
Łojejkuś...każde słowo napisane przez Sumi w liście, które rozdzierało Pain'a, rozdzierało również i mnie...jest mi tak szkoda....w końcu to moja ulubiona para PainXGirl ;P njuuu....czekam na następny rozdział z niecierpliwością <3
OdpowiedzUsuńMiałam nie płakać? Nie płakać?! NIE PŁAKAĆ?! Takie rady mi jakoś nie pomogą już płaczę i mam dziwne uczucie że to sie nie skończy dobrze TnT
OdpowiedzUsuńPiekne Q,Q Niech teraz Pein szypko pobiegnie do Sumi z kwiatami-albo bez-, i niech ja przeprosi...Niech zaloza piekna rodzinke z malym dzidziusiem *,* ;p
OdpowiedzUsuńCudna notka, czekam na ciag dalszy.^^
Przecudne *.* Nie moge się doczekać następnej notki, twoje opowiadanie jest jedynym (a czytam ich naprawde baardzo dużo) które wywołuje u mnie tak silne emocje. Nieraz jak czytałam twojego bloga, to albo miałam minę panikary, a innym razem śmiałam się jak głupi do sera. Nawet jak skończysz to opowiadanie, nigdy nie przestawaj pisać, może napiszesz kiedyś książkę :D ? Bardzo chętnie bym ją przeczytała ;p.
OdpowiedzUsuńTo było smutne :c I czemu takie krótkie?
OdpowiedzUsuńMałpa Pain. Niech lepiej zawija manatki i rusza swą szanowną dupę do Sumi ^ ^ xD Nie no żart. Ale wcale mi go nie żal! Ciekawi mnie co u Kenshiki. Mam nadzieje że w następnym rozdziale będzie coś odnośnie Sumi i jej ciąży xD
Czy Ty wiesz, do jakiego stanu emocjonalnego mnie doprowadziłaś przez to opowiadanie? Po tym rozdziale aż płaczę! Podobnie było z innymi rozdziałami, ale to przemilczmy, gdyż wyjdę na jakąś beksę. Rozdział świetny. Nie mogę się pogodzić z myślą, że za kilka rozdziałów będzie już koniec bloga o Kenshiki... Mam nadzieję, że jak się z nimi już uporasz, to wrócisz do Urei albo zaczniesz nowe opowiadanie, gdyż piszesz fantastycznie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
A.g.a.
Ojej. Ja wchodzę, patrzę, a tu nowy rozdział! :D Bardzo się cieszę. W każdym razie, notka jest fantastyczna i baardzo wzruszająca. Do tego tytuł powala na kolana xd. Ochh... Pein, Pien, Pein. Biedny, z wolnym refleksem, Pein. Było zatrzymać Sumi, a nie, teraz się nad sobą użalać. :< Mam nadzieję, że w następnym rozdziale będzie coś o Sumi. ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :*
Ouuu :c Nie ni, teraz się smutno zrobiło. Ale dalej nie jest mi szkoda Peina. Niech ten drań płaci za swoje, a co! Bał się dziecka, też mi coś, pfi! -.- Niech teraz cierpi za swoją głupotę to potem więcej nie powtórzy tego samego błędu. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i ubolewam że zamierzasz tak szybko skończyć to opowiadanie :c Czytam je już baaardzo długo, od kilku miesięcy jestem z Tobą i pokochałam bliźniaków <3 Uwielbiam to co tworzysz chociaż nie byłam zachwycona kiedy skończyłaś Nagisę, bo to od tamtej pory byłam z Tobą :) Nie lubię zmian, to może dlatego... W każdym razie Twoja opowieść o Sumi i Shujim bardzo mnie wzrusza. Powodzenia w pisaniu i dużo weny życzę :) Czekam na kolejny post :*
OdpowiedzUsuń