85. Błagam, żyj.



Pięć lat później

Hidan i Kakuzu stanęli przed drzwiami prowadzącymi do gabinetu Peina. Obaj byli mocno zdenerwowani i błądzili wzrokiem po tak dobrze znanych sobie ścianach siedziby. Gdy lider pozwolił na wejście do pomieszczenia, dopiero po chwili zareagowali na jego rozkaz.
Fuuma wyraźnie się postarzał odkąd rodzeństwo Kenshiki opuściło Brzask. Na twarzy zaczęły pojawiać mu się pierwsze zmarszczki i bynajmniej nie były one spowodowane wiekiem, lecz nerwami i smutkiem, które od pięciu lat codziennie odczuwał. Jego gęste, rude włosy przerzedziły się, mocno schudł, a członków jego organizacji uderzało zmęczone spojrzenie jego stalowych oczu.
 - Wykonaliście misję?
Hidan i Kakuzu skinęli głowami. Oni również się zmienili. Każdemu brakowało śmiechu Sumi i medycznej opieki Shujiego. Brzask był słabszy fizycznie, gdyż nie miał kto ich leczyć, a przez to i psychicznie, bo zdawali sobie sprawę ze swego osłabienia. Nerwy wyraźnie wszystkich postarzyły i ostudziły entuzjazm, z jakim Hidan, Deidara, Tobi i Kisame podchodzili do każdej misji. Od odejścia bliźniaków wszystko się zmieniło.
- W takim razie możecie wyjść.
          Jashinista spojrzał na kompana, a później na lidera. Ten od razu dostrzegł, że coś było nie tak. Hidan nie był tak zmartwiony odkąd... właśnie, odkąd Sumi opuściła siedzibę.
          - Słucham - rozkazał, prostując się na krześle.
- Wioska bliźniaków została zaatakowana - odezwał się Kakuzu, który zachował spokój. Hidan spuścił wzrok, by nie patrzeć na szok wymalowany na twarzy Fuumy. 
          - Kenshikich? Ich wioska?
Kakuzu skinął głową. Lider natomiast zaniemówił. Nie chciał o nic więcej pytać bo bał się, co może usłyszeć.
- I? - wydusił z siebie wreszcie, opierając łokcie o biurko. 
- To była masakra - odpowiedział Hidan.
          - Podobno nikt nie ocalał - dodał Kakuzu.
Pein uchylił lekko usta i zamarł w bezruchu. Setki wspomnień związane z Sumi przeleciało mu przed oczami, zmiażdżyło jego serce i utrudniło oddychanie. Nie opanował nawet łez, które cisnęły mu się do oczu. Hidan i Kakuzu nie zdziwili się płaczem lidera.
Jashinista sam, gdy tylko się o tym dowiedział, rozpłakał się a potem wpadł w wściekłość. Mimo, iż nie widzieli się z nimi już pięć lat, wciąż całymi swoimi sercami mocno ich kochali.
- Podobno? - spytał po chwili Pein i otarł policzki. - Podobno?
Mężczyźni skinęli głowami. Nie mieli stuprocentowej pewności, ale wszędzie o tym mówiono.
- Idziemy tam - rozkazał rudowłosy i gwałtownie się podniósł, przewracając przy tym krzesło. - Musimy to sprawdzić! - krzyknął do zdziwionej jego zachowaniem dwójki i wybiegł na korytarz. 
Hidan i Kakuzu wyszli za nim przed siedzibę i zatrzymali się, tak samo jak lider. Był roztrzęsiony: chodził w kółko, trzymał się za głowę i głośno przeklinał. A co, jeśli oni rzeczywiście nie żyją?, pytał się w myślach. Jeśli Sumi...
- Złapcie się mnie - rozkazał partnerom i do nich podszedł. W momencie, w którym dotknęli jego ramienia, cała trójka zniknęła w białym dymie.
Brązowowłosa dziewczyna wpatrywała się w widok przed sobą oczami przepełnionymi łzami. Jej usta drgały z szoku i strachu, dłonie kurczowo zacisnęły się na małych rączkach i nie docierały do niej prośby dzieci, by je puściła. Patrzyła jak zahipnotyzowana na ruinę, która pozostała z jej wioski. Krążyła wzrokiem po spalonych i połamanych domach, po ciałach wystających spod desek, po martwych twarzach znajomych, ciotek, wujków i czuła, jak przepełnia ją ból i paraliżujący strach. Trzy małe istotki znajdujące się obok niej również z przerażeniem oglądały widok przed sobą i co rusz pociągały mamę za ubranie i pytały, co się stało, co z wujkiem i dziadkami. Dziewczyna nie potrafiła im jednak odpowiedzieć. Upadła na kolana, porażona stratą i świadomością, że pod tymi deskami znajduje się jej brat, jej rodzice i kochani dziadkowie. 
Szatynka przez długi czas się nie poruszała. Przestała pilnować swoich dzieci, które wtuliły się w siebie i skuliły przy jej boku, niczego nie rejestrowała. Widziała tylko uśmiechnięte twarze bliskich i odczuwała piekielny ból. Dopiero wtedy, gdy mały chłopiec dźgnął ją palcem i powiedział, że się boi, przytuliła trójkę do siebie, wstała i razem z nimi poszła w stronę swojego domu. 
Stanęła przed ruiną i jak przez mgłę się jej przyglądnęła. Wszystko było zawalone a spod desek wystawała ubrana w ciemne dżinsy noga. W spodnie Shujiego.
- Błagam - szepnęła i zaczęła głębiej oddychać. Strach zaczął ją dusić, trzęsła się jak osika i prawie nic nie widziała przez łzy. - Błagam, żyj - jęknęła, gdy chwyciła za przygniatającą chłopaka deskę. Jej dzieci usiadły gdzieś z boku i wtuliły się w siebie.
Sumi odrzuciła drewno i padła na kolana, wyjąc z bólu. Cały czas powtarzała słowo "nie" i tuliła zimną już dłoń brata do swojego policzka. Rozpacz, jaka ją ogarnęła, była nie do opisania. Modliła się, by to nie była prawda, by to wszystko okazało się tylko złym snem, ale mara uparcie nie znikała. Czuła chłód bijący od Shujiego i widziała kunai wbity prosto w jego bladą, zakrwawioną twarz oraz szeroko otwarte, puste oczy. W przypływie paniki rozpaczliwie zaczęła przeszukiwać swój dom. Znalazła matkę, ojca i w końcu dziadków. Siedzieli jak zawsze w swoich fotelach. Wszyscy byli martwi.
Do trójki czterolatków nie docierało to, co się stało. Schowali główki w kolanach, wystraszeni widokiem wujka i zachowaniem mamy. Dopiero, gdy ta zaczęła głośno krzyczeć i płakać, popatrzyli na nią i również się rozpłakali. Jeszcze nigdy nie byli tak przerażeni.
- Mamusiu, co się stało? - spytała brązowowłosa dziewczynka, podchodząc do rozhisteryzowanej Sumi. Chciała potrząsnąć ją za ramię, jednak powietrze wokół kobiety parzyło. Dziewczynka odskoczyła od niej i zaczęła płakać z bólu. Jej mała dłoń była mocno czerwona.
- Yumi? - spytała dwójka chłopców i podeszli do szatynki. Odciągnęli ją od mamy, wokół której temperatura robiła się coraz wyższa i widok zdawał się falować.
- Co się dzieje z mamą? - spytał Takuji, najwyższy z rodzeństwa chłopak. Miał brązowe włosy wpadające w rude i duże, zielone oczy.
- Parzy - wyjąkała Yumi.
Trojaczki z niemałym strachem patrzyli na płaczącą mamę i na zniszczoną wioskę. Byli tutaj całkiem sami, bez opieki, zdani na los. Bali się, bo gdyby ktoś chciał zrobić im krzywdę, nikt by ich nie obronił. Nawet ich silna mamusia, bo była teraz zbyt zrozpaczona. 
- Co z wujkiem? - spytała Yumi. - Czemu się nie rusza?
- Nie wiem - odparli chłopcy i znów się przytulili do siostry. 
- Ale coś złego - dodał Yuji, szarooki rudzielec.

Hidan, Kakuzu i Pein teleportowali się do rodzinnej wioski bliźniaków, jednak musieli stanąć w odległości kilku metrów od wejścia. Znajdowało się tam mnóstwo shinobi, którzy strzegli pobojowiska. Gdy dostrzegli członków Brzasku, natychmiastowo ich zaatakowali. Fuuma szybko jednak powstrzymał ich zamiary - złapał ich w powietrzu swą magnetyczną techniką, po czym odrzucił gdzieś w las, by mogli dostać się do ruiny, po której chodzili medycy i chętni do pomocy ludzie z okolicznych wiosek. Na ich widok każdy się odsuwał, nawet shinobi nie próbowali ich atakować. Widzieli, co stało się z ich znajomymi a poza tym... W oczach Brzasku kryło się coś, co dawało im pewność, że nie przyszli tutaj walczyć. Wiedzieli też, że nie przybyli tu dla rozrywki. Przyglądali się domom i czegoś lub kogoś szukali, coraz bardziej zrozpaczeni. W końcu Pein nie wytrzymał tej niepewności i utkwił wzrok w wysokim, czarnowłosym mężczyźnie.
- Ktoś przeżył? - spytał, podchodząc do niego. Brunet cofnął się w tył i skinął głową.
- Jedna osoba - odpowiedział. 
Dla trójki z Akatsuki był to ogromny cios i każdy, kto się przy nich znajdował, zauważył ból na ich twarzach. Pobladli i milczeli, nie będąc w stanie spytać, kto. 
- Czego tu szukacie? - spytał jeden z shinobi, ubrany w tradycyjny strój joninów Konohy.
- Znajomych - odpowiedział Hidan, nie kryjąc łez. Drżącą dłonią otarł policzki i rozglądnął się po pobojowisku. Nie spodziewał się aż tak strasznego widoku. Wszystko było zwęglone a smród ciał był niemal nie do wytrzymania. Próbował nie myśleć o tym, że któreś z rodzeństwa Kenshiki nie żyje. Dopiero po chwili dotarło do niego, że tak naprawdę oboje mogli zginąć.
- Kto? - Pein w końcu zadał trapiące mężczyzn pytanie. - Kto ocalał?
- Sumi Kenshiki - odparł niepewnie czarnowłosy i w szoku oglądał, jak lider Akatsuki upada na kolana i chowa twarz w dłoniach. Rozpłakał się na oczach wszystkich.
Hidan również nie panował nad emocjami. Chodził w kółko i przeklinał, raz po raz przecierając oczy. Jedynie Kakuzu stał w miejscu i panował nad sytuacją.
- Gdzie ona jest? - spytał zielonooki. 
- Co wam do niej? - warknął ten sam konoszański shinobi. - Jest w bezpiecznym miejscu, z dala od takich jak wy!
- Chcemy się z nią zobaczyć - zauważył Kakuzu. - Jesteśmy pewni, że Kenshiki nam nie odmówi.
- Znajduje się w szpitalu - dodała kobieta, shinobi Konohy. - Jej stan jest krytyczny.
            - Czy ona...
- Nie wiemy - odpowiedział Peinowi jonin, wysoki brunet. - Jest cała poparzona i nie wiadomo, czy uda się ją uratować.
Pein lekko pokręcił głową i przestał zwracać na cokolwiek uwagę. Wyobraził sobie jej twarz, jej ból i... Zamarł w bezruchu. Przypomniał sobie, że przecież Sumi miała dziecko. Ktoś zabił jego dziecko!
- Liderze? - Kakuzu położył mężczyźnie dłoń na ramieniu. Fuuma zbladł jeszcze bardziej i wyglądał tak, jakby sam miał tutaj zaraz umrzeć.
Pein nie zareagował w żaden sposób. Patrzył w punkt przed sobą i nie rejestrował tego, co mówili do niego towarzysze. Pozwolił im, by wyprowadzili go z tego miejsca i czekali, aż ten dojdzie do siebie.
- Liderze, dobrze się czujesz? - spytał Hidan, gdy nabrał na twarzy kolorów. Fuuma skinął tylko głową i spojrzał na poruszający się krzak, podobnie jak pozostała dwójka.
Wyszło stamtąd troje dzieci. Byli wystraszeni i zapłakani, a gdy zobaczyli dorosłych, zatrzymali się i uważnie na nich popatrzyli.
- Możecie nam pomóc? - spytała mała dziewczynka i utkwiła spojrzenie zielonych oczu w rudowłosym. Wciąż mocno paliła ją dłoń, więc głos drżał jej przez ból.
- Pochodzicie z tej wioski? - spytał Hidan, patrząc z podejrzliwością na dzieciaki. Mocno mu kogoś przypominały, nie wiedział jednak, kogo.
Trojaczki skinęły głowami.
- Kto jest waszą matką? - Pein ukucnął przed dziećmi i uważnie spojrzał w stalowe oczy rudowłosego chłopca. Czuł się tak, jakby widział samego siebie.
- Sumi Kenshiki - odpowiedział mu chłopiec, nie odrywając od Fuumy wzroku.



Nienawidzicie mnie, co? ;)

Brzask<3 – Tak, pisałam opowiadanie o Nagisie. Cieszę się, że tak uważasz. A książkę kiedyś chciałabym napisać, jednak uważam, że jeszcze duuuużo pracy przede mną. ;)
Sassame neechan – No, nie wiem, co Ci mogę teraz odpisać. Bo teraz pewnie jeszcze bardziej żal Ci Itachiego, bo stracił chłopaka, oraz zapewne Fuumy, co? ^^
EmiO – Jak to dobrze wiedzieć, że moje opowiadanie spełnia swoją impresywną funkcję. ^^
Nelia – Nie skończyło się dobrze. Kobieca intuicja to jednak jest niezawodna. ^^
Poziomka – Nie ma ani kwiatów, ani rodzinki. Przykro mi. :c
Chi-chan – Ojj, jak mi milusio. :) Jak już pisałam EmiO, cieszę się, że potrafię w jakiś sposób działać na odbiorców. To mi dodaje skrzydeł i chęci do pisania. :) A co do książki, to odpowiedziałam na to również Brzask<3 – chciałabym napisać książkę, ale póki co nie czuję się na siłach. Nie wiem, czy kiedykolwiek tak się stanie. ;)
Mai – Krótki? A nie wiem, może. Choć chyba długościowo był podobny do reszty rozdziałów… ^^ A jeśli nie, to przepraszam, ale albo nie mam weny, albo po prostu nic innego mi nie pasuje do dodania, co by nie popsuć atmosfery. ^^
 A.g.a. – To ja nie chcę wiedzieć, w jakim teraz jesteś stanie. Też się popłakałaś? ^^
Cantante. – Dziękuję za pochlebną opinię, kochana. ^^
Magdalena Bluebell – Szybko skończyć opowiadanie? Skarbie, męczę się z nim już prawie trzy lata, to szmat czasu! ;D Pokochałaś bliźniaków? Szalenie mi miło, w takim razie. :) I dziękuję bardzo za obecność, za miłe komentarze i za to, że mnie nie zostawiłaś, gdy miałam gorszy okres. To naprawdę wzrusza, gdy ma się stałych, wiernych czytelników. :)

 Ślę buziaki, Misie! 



17 komentarzy:

  1. trojaczki 0o no nie wiedziałam że napiszesz aż z takim zamachem :P opowiadanie suuuuuper :> a i jezeli masz zamair skonczyc to opowiadanie(an mi się waZ) to happy endem ok? pliss
    no mam nadzieje ze opowiadanie pojawi sie szybko ,bo wiesz to jedyna ciekawa rzecz w tym roku szkolnym :D
    pozdrawim :brzask<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego zabiłaś Shujiego, hm? T.T Na szczęście jeszcze Sumi żyje... Tak, popłakałam się. Znowu -.-"
    Trojaczki... Pain może być z siebie dumny, w końcu je "wyprodukował" xD
    Mam nadzieję, że z Sumi będzie wszystko dobrze i Pain się ogarnie i zechce ją z powrotem, i razem z dzieciaczkami zamieszkają w jakiejś małej, przyjemnej wiosce, i... O czym to ja...?
    Mam nadzieję, że rychło sytuacja się poprawi i jakimś cudem Shuji odżyje (i opowiadanie jeszcze trochę [najlepiej długo] potrwa).
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooooh my god .O.
    Myślałam, że Sumi zabiła swoje dzieci! Jak mogłaś?! XD
    Szkoda mi Shuji'ego :( i Itachi'ego :| Może ktoś go ożywi? Jak Chio zrobiła to z Gaarą? :( Bu....byłoby fajnie....a Pain musiał się zdziwić jak dzieciaki mu odpowiedziały, że Sumi ich mamuśką jest :D Hihi ^^ Czekam na next chapt :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Poryczałam się, i jeszcze ten podkład. Łzy same sie cisnęły....

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooo... :O Trojaczki? Nieźle, Pein może buć z siebie dumny. xd Jej, strasznie smutno mi się zrobiło. :( Sumi i Shuji rozdzieleni? Niee. T-T Ciekawa jestem dalszego ciągu tej historii: Jak zareaguje Pein? A jak Sumi? Czy będą razem? Czy to wszystko będzie miało szczęśliwe zakończenie? Ahhh. Tyle pytań. >,< Odkąd znalazłam Twojego bloga, przeglądając ocenialnię, pokochałam bliźniaków. Pokochałam tę historię i smutno mi, że już się kończy, chociaż trzeba Ci przyznać - odwaliłaś kawał zajebiste roboty. Przepraszam za brzydkie słowa, ale mnie ponosi i nie mogę się powstrzymać. W każdym razie gratuluję Ci weny. :) Jesteś wspaniała. :* <3

    OdpowiedzUsuń
  6. SPISAŁAŚ SIĘ. <3
    doprawdy, idealnie zrównoważyłaś gorycz i happy ending, nie jest za słodko, ale też jednocześnie niebanalnie dzięki temu. rozdział godny Cb, zdecydowanie.(:
    oczywiście, nie jest mi miło, że rozdzieliłaś na zawsze bliźniaki (chlip chlip), no ale jest tyle plusów... Liderek się otrząsnie wreszcie? zajmie się trojaczkami (genialne posunięcie! jedynka tak sztampowo, dwójka by była powtórką z rozrywki, a 3 jest idealna. no i wg psychologicznego podejścia, najlepiej jest tak dla dzieciaków, bo tworzą koalicję) i Sumi? co prawda, jak dla mnie nieco zbyt uczuciowo, tzn Hidan i Pei płaczący? rozumiem poszarzałe twarze, brak reakcji, nienawiść i takie tam, no ale cóż. Twoje opowiadanie, Twoi bohaterzy. :>

    czekam na następny rozdział(y?) strasznie niecierpliwie. pisz pisz, bejb.
    pozdrawiam serdecznie.:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojej... ta trójka jest Peina? Pewnie się nieco zdziwił, może nawet pomyślał że to nie jego xD. Nie wiem co napisać, nigdy nie byłam dobra w pisaniu komentarzy... szkoda mi trochę Shujiego, Itachi będzie załamany pewnie. Ale musi się skończyć chociaż W PEWNYM STOPNIU dobrze, bo JA się załamię :c

    OdpowiedzUsuń
  8. A, i jeszcze coś. Mam nadzieję że Pein nie odwali tego numeru z ożywieniem wioski? Znaczy no... jak chce to niech zrobi, ale żeby miał wtedy full chakrę xD

    OdpowiedzUsuń
  9. O matko, tylko nie Shuji! Q_Q Boże, jak mi teraz szkoda ich wszystkich... Ale najbardziej dziadków Kenshiki. Oni byli tacy fajni... Mimo iż mieli małą rolę w Twoim opowiadaniu, zdobyli moją sympatię, po prostu nie dało się ich nie lubić, heh ;] A co do Peina i reszty, to naprawdę się wzruszyłam. Niestety nie mam możliwości włączenia podkładu, eh :/ Ale rodział jest zaskakujący. Nie myślałam nawet, że zaczniesz pisać w przyszłości, ale jestem mile zaskoczona. Czekam na kolejny rozdział i życzę Ci ogromnej ilości weny twórczej :) I wbrew pozorom te 3 lata to nie tak dużo Kochana :D Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Suuuper rozdział. Tylko szkoda tej wioski... Biedny Shuj, biedny Itachi, ogólnie biedni wszyscy ;(.
    czekam na dalszy ciąg^^.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie, nie, nie, nie T.T Nie !!! Dlaczego Shuji?! Jesteś be!
    Ja chce Shujego! To bez sensu że umarł T.T Przecież to blog o nich ich historia a ty zabiłaś głównego bohatera T.T
    Ale dzieciaczki są słodkie *.* I trzy, a myślałam, że będzie dwoje ^ ^ xD
    Piszzzzz!

    OdpowiedzUsuń
  12. JAJAJAJA, JESTEM ZADOWOLONA.
    Trochę dużo tragedii się narobiło pod koniec opowiadania, wszyscy albo płaczą, albo umierają albo płaczą. Cóż, nie dogodzisz wszystkim, jednak zaszokowałaś mnie OGROMNIE! zabiciem Shujiego. Nie spodziewałam się kompletnie, ze zabijesz akurat jego...A to ci dopiero :D
    No i jaki rozmach, trójka dzieci! Wyborna sprawa, jednak jest jakiś pozytywny akcent :D
    Czekam na nowy rozdział, moja droga, bo widzę, że wracasz z powrotem do swojej dawnej świetności :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ojoj! Nadrabiam zaległości, trochę mnie tu nie było i tyle się dzieje ;P Aaaa! Kushina, zastrzelę Cię! Jak mogłaś uśmiercić Shujiego!!!! T^T Och, ty, niedobra! Dobrze, że dzieciaczki żyją. Zajedwabista atmosfera i wszystko wgl na końcu *OOQOO* Hee, dawaj next'a, Kushino kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  15. NIE MOGĘ. Z WSZYSTKICH MOŻLIWYCH RZECZY, DLACZEGO ŚMIERĆ SHUJIEGO ? ;C Poryczałam się strasznie, kurde czemu robisz to wszystko takie smutne, ja rozumiem- akcja, fabuła, dramatyzm, ale dlaczego Shuji ? Bez niego już nic nie będzie takie samo..

    OdpowiedzUsuń
  16. btw. Udało Ci się mnie wprowadzić w taki stan, że zaraz pęknę... Lecę sobie obejrzeć jakiś odcinek z Akatsuki i poryczeć jakąś godzinę. Śmierć jest strasznie dotkliwa, a Twoje opowiadanie znam jeszcze z czasów Kushiny w Aka. Wtedy czytałam najwięcej blogów (jako NamidaTsuki). Teraz przeczytałam je od początku i nie mogę się pozbierać. Tym bardziej że dotyczy Akatsuki, z którego końcem wciąż nie mogę się pogodzić i pewnie nigdy mi się nie uda ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Heeey...wróciła córka marnotrawna.....nadrobiłam wszystko (znowu....)a teraz sie popłakałam....Jak mogłaś tak zranić Itachiego zabijając Shujiego! D: Boże, jeszcze wyobraziłam sobie jaką minę musiał mieć Pain widząc swoje maluchy....nie no, wygrałaś. Płacze jak bóbr, idę szukać czekolady, bo sie bez takiego pocieszenia nie obejdzie. Kawał solidnej roboty, muszę powiedzieć. Kocham twoje opowiadania :) Mam nadzieję, że Pain sie ogarnie i teraz nie opuści Sumi, a Itachi nie umrze z rozpaczy...jak to robię właśnie teraz ja. Powiadamiaj mnie cały czas ok? :)Ah, mam tego yaoica ItachixShuji....ale jakoś nie mam serca teraz tego nawet przeczytać... Dobra, rozpisałam sie :P Czekam na jakieś sensowne zakończenie :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń