Pięć lat później
Hidan i Kakuzu
stanęli przed drzwiami prowadzącymi do gabinetu Peina. Obaj byli mocno
zdenerwowani i błądzili wzrokiem po tak dobrze znanych sobie ścianach siedziby.
Gdy lider pozwolił na wejście do pomieszczenia, dopiero po chwili zareagowali
na jego rozkaz.
Fuuma wyraźnie
się postarzał odkąd rodzeństwo Kenshiki opuściło Brzask. Na twarzy zaczęły
pojawiać mu się pierwsze zmarszczki i bynajmniej nie były one spowodowane
wiekiem, lecz nerwami i smutkiem, które od pięciu lat codziennie odczuwał. Jego
gęste, rude włosy przerzedziły się, mocno schudł, a członków jego organizacji
uderzało zmęczone spojrzenie jego stalowych oczu.
- Wykonaliście misję?
Hidan i Kakuzu skinęli głowami. Oni
również się zmienili. Każdemu brakowało śmiechu Sumi i medycznej opieki Shujiego.
Brzask był słabszy fizycznie, gdyż nie miał kto ich leczyć, a przez to i
psychicznie, bo zdawali sobie sprawę ze swego osłabienia. Nerwy wyraźnie
wszystkich postarzyły i ostudziły entuzjazm, z jakim Hidan, Deidara, Tobi i
Kisame podchodzili do każdej misji. Od odejścia bliźniaków wszystko się
zmieniło.
- W takim razie możecie wyjść.
Jashinista spojrzał na kompana, a
później na lidera. Ten od razu dostrzegł, że coś było nie tak. Hidan nie był
tak zmartwiony odkąd... właśnie, odkąd Sumi opuściła siedzibę.
- Słucham - rozkazał, prostując się
na krześle.
- Wioska bliźniaków została
zaatakowana - odezwał się Kakuzu, który zachował spokój. Hidan spuścił
wzrok, by nie patrzeć na szok wymalowany na twarzy Fuumy.
- Kenshikich? Ich wioska?
Kakuzu skinął głową. Lider natomiast
zaniemówił. Nie chciał o nic więcej pytać bo bał się, co może usłyszeć.
- I? - wydusił z siebie wreszcie,
opierając łokcie o biurko.
- To była masakra - odpowiedział
Hidan.
- Podobno nikt nie ocalał - dodał
Kakuzu.
Pein uchylił lekko usta i zamarł w
bezruchu. Setki wspomnień związane z Sumi przeleciało mu przed oczami,
zmiażdżyło jego serce i utrudniło oddychanie. Nie opanował nawet łez, które
cisnęły mu się do oczu. Hidan i Kakuzu nie zdziwili się płaczem lidera.
Jashinista sam, gdy tylko się o tym
dowiedział, rozpłakał się a potem wpadł w wściekłość. Mimo, iż nie widzieli się
z nimi już pięć lat, wciąż całymi swoimi sercami mocno ich kochali.
- Podobno? - spytał po chwili Pein i
otarł policzki. - Podobno?
Mężczyźni skinęli głowami. Nie mieli
stuprocentowej pewności, ale wszędzie o tym mówiono.
- Idziemy tam - rozkazał rudowłosy i
gwałtownie się podniósł, przewracając przy tym krzesło. - Musimy to sprawdzić!
- krzyknął do zdziwionej jego zachowaniem dwójki i wybiegł na korytarz.
Hidan i Kakuzu wyszli za nim przed
siedzibę i zatrzymali się, tak samo jak lider. Był roztrzęsiony: chodził w
kółko, trzymał się za głowę i głośno przeklinał. A
co, jeśli oni rzeczywiście nie żyją?, pytał się w myślach. Jeśli Sumi...
- Złapcie się mnie - rozkazał
partnerom i do nich podszedł. W momencie, w którym dotknęli jego ramienia, cała
trójka zniknęła w białym dymie.
Brązowowłosa dziewczyna wpatrywała się
w widok przed sobą oczami przepełnionymi łzami. Jej usta drgały z szoku i
strachu, dłonie kurczowo zacisnęły się na małych rączkach i nie docierały do
niej prośby dzieci, by je puściła. Patrzyła jak zahipnotyzowana na ruinę, która
pozostała z jej wioski. Krążyła wzrokiem po spalonych i połamanych domach, po
ciałach wystających spod desek, po martwych twarzach znajomych, ciotek, wujków
i czuła, jak przepełnia ją ból i paraliżujący strach. Trzy małe istotki
znajdujące się obok niej również z przerażeniem oglądały widok przed sobą i co
rusz pociągały mamę za ubranie i pytały, co się stało, co z wujkiem i
dziadkami. Dziewczyna nie potrafiła im jednak odpowiedzieć. Upadła na kolana,
porażona stratą i świadomością, że pod tymi deskami znajduje się jej brat, jej
rodzice i kochani dziadkowie.
Szatynka przez długi czas się nie
poruszała. Przestała pilnować swoich dzieci, które wtuliły się w siebie i
skuliły przy jej boku, niczego nie rejestrowała. Widziała tylko uśmiechnięte
twarze bliskich i odczuwała piekielny ból. Dopiero wtedy, gdy mały chłopiec
dźgnął ją palcem i powiedział, że się boi, przytuliła trójkę do siebie, wstała
i razem z nimi poszła w stronę swojego domu.
Stanęła przed ruiną i jak przez mgłę
się jej przyglądnęła. Wszystko było zawalone a spod desek wystawała ubrana w
ciemne dżinsy noga. W spodnie Shujiego.
- Błagam - szepnęła i zaczęła głębiej
oddychać. Strach zaczął ją dusić, trzęsła się jak osika i prawie nic nie
widziała przez łzy. - Błagam, żyj - jęknęła, gdy chwyciła za przygniatającą
chłopaka deskę. Jej dzieci usiadły gdzieś z boku i wtuliły się w siebie.
Sumi odrzuciła drewno i padła na
kolana, wyjąc z bólu. Cały czas powtarzała słowo "nie" i tuliła zimną
już dłoń brata do swojego policzka. Rozpacz, jaka ją ogarnęła, była nie do
opisania. Modliła się, by to nie była prawda, by to wszystko okazało się tylko
złym snem, ale mara uparcie nie znikała. Czuła chłód bijący od Shujiego i
widziała kunai wbity prosto w jego bladą, zakrwawioną twarz oraz szeroko
otwarte, puste oczy. W przypływie paniki rozpaczliwie zaczęła przeszukiwać swój
dom. Znalazła matkę, ojca i w końcu dziadków. Siedzieli jak zawsze w swoich
fotelach. Wszyscy byli martwi.
Do trójki czterolatków nie docierało
to, co się stało. Schowali główki w kolanach, wystraszeni widokiem wujka i
zachowaniem mamy. Dopiero, gdy ta zaczęła głośno krzyczeć i płakać, popatrzyli
na nią i również się rozpłakali. Jeszcze nigdy nie byli tak przerażeni.
- Mamusiu, co się stało? - spytała
brązowowłosa dziewczynka, podchodząc do rozhisteryzowanej Sumi. Chciała
potrząsnąć ją za ramię, jednak powietrze wokół kobiety parzyło. Dziewczynka
odskoczyła od niej i zaczęła płakać z bólu. Jej mała dłoń była mocno czerwona.
- Yumi? - spytała dwójka chłopców i
podeszli do szatynki. Odciągnęli ją od mamy, wokół której temperatura robiła
się coraz wyższa i widok zdawał się falować.
- Co się dzieje z mamą? - spytał
Takuji, najwyższy z rodzeństwa chłopak. Miał brązowe włosy wpadające w
rude i duże, zielone oczy.
- Parzy - wyjąkała Yumi.
Trojaczki z niemałym strachem patrzyli
na płaczącą mamę i na zniszczoną wioskę. Byli tutaj całkiem sami, bez opieki,
zdani na los. Bali się, bo gdyby ktoś chciał zrobić im krzywdę, nikt by ich nie
obronił. Nawet ich silna mamusia, bo była teraz zbyt zrozpaczona.
- Co z wujkiem? - spytała Yumi. -
Czemu się nie rusza?
- Nie wiem - odparli chłopcy i znów
się przytulili do siostry.
- Ale coś złego - dodał Yuji, szarooki
rudzielec.
Hidan, Kakuzu i Pein teleportowali się
do rodzinnej wioski bliźniaków, jednak musieli stanąć w odległości kilku metrów
od wejścia. Znajdowało się tam mnóstwo shinobi, którzy strzegli pobojowiska.
Gdy dostrzegli członków Brzasku, natychmiastowo ich zaatakowali. Fuuma szybko
jednak powstrzymał ich zamiary - złapał ich w powietrzu swą magnetyczną
techniką, po czym odrzucił gdzieś w las, by mogli dostać się do ruiny, po której
chodzili medycy i chętni do pomocy ludzie z okolicznych wiosek. Na ich widok
każdy się odsuwał, nawet shinobi nie próbowali ich atakować. Widzieli, co stało
się z ich znajomymi a poza tym... W oczach Brzasku kryło się coś, co dawało im
pewność, że nie przyszli tutaj walczyć. Wiedzieli też, że nie przybyli tu dla
rozrywki. Przyglądali się domom i czegoś lub kogoś szukali, coraz bardziej
zrozpaczeni. W końcu Pein nie wytrzymał tej niepewności i utkwił wzrok w
wysokim, czarnowłosym mężczyźnie.
- Ktoś przeżył? - spytał, podchodząc
do niego. Brunet cofnął się w tył i skinął głową.
- Jedna osoba - odpowiedział.
Dla trójki z Akatsuki był to ogromny
cios i każdy, kto się przy nich znajdował, zauważył ból na ich twarzach.
Pobladli i milczeli, nie będąc w stanie spytać, kto.
- Czego tu szukacie? - spytał jeden z
shinobi, ubrany w tradycyjny strój joninów Konohy.
- Znajomych - odpowiedział Hidan, nie
kryjąc łez. Drżącą dłonią otarł policzki i rozglądnął się po pobojowisku. Nie
spodziewał się aż tak strasznego widoku. Wszystko było zwęglone a smród ciał
był niemal nie do wytrzymania. Próbował nie myśleć o tym, że któreś z
rodzeństwa Kenshiki nie żyje. Dopiero po chwili dotarło do niego, że tak
naprawdę oboje mogli zginąć.
- Kto? - Pein w końcu zadał trapiące
mężczyzn pytanie. - Kto ocalał?
- Sumi Kenshiki - odparł niepewnie
czarnowłosy i w szoku oglądał, jak lider Akatsuki upada na kolana i chowa twarz
w dłoniach. Rozpłakał się na oczach wszystkich.
Hidan również nie panował nad
emocjami. Chodził w kółko i przeklinał, raz po raz przecierając oczy. Jedynie
Kakuzu stał w miejscu i panował nad sytuacją.
- Gdzie ona jest? - spytał
zielonooki.
- Co wam do niej? - warknął ten sam
konoszański shinobi. - Jest w bezpiecznym miejscu, z dala od takich jak wy!
- Chcemy się z nią zobaczyć - zauważył
Kakuzu. - Jesteśmy pewni, że Kenshiki nam nie odmówi.
- Znajduje się w szpitalu - dodała
kobieta, shinobi Konohy. - Jej stan jest krytyczny.
- Czy ona...
- Nie wiemy - odpowiedział Peinowi
jonin, wysoki brunet. - Jest cała poparzona i nie wiadomo, czy uda się ją
uratować.
Pein lekko pokręcił głową i przestał
zwracać na cokolwiek uwagę. Wyobraził sobie jej twarz, jej ból i... Zamarł w
bezruchu. Przypomniał sobie, że przecież Sumi miała dziecko. Ktoś zabił jego
dziecko!
- Liderze? - Kakuzu położył mężczyźnie
dłoń na ramieniu. Fuuma zbladł jeszcze bardziej i wyglądał tak, jakby sam miał
tutaj zaraz umrzeć.
Pein nie zareagował w żaden sposób.
Patrzył w punkt przed sobą i nie rejestrował tego, co mówili do niego
towarzysze. Pozwolił im, by wyprowadzili go z tego miejsca i czekali, aż ten
dojdzie do siebie.
- Liderze, dobrze się czujesz? -
spytał Hidan, gdy nabrał na twarzy kolorów. Fuuma skinął tylko głową i spojrzał
na poruszający się krzak, podobnie jak pozostała dwójka.
Wyszło stamtąd troje dzieci. Byli
wystraszeni i zapłakani, a gdy zobaczyli dorosłych, zatrzymali się i uważnie na
nich popatrzyli.
- Możecie nam pomóc? - spytała mała
dziewczynka i utkwiła spojrzenie zielonych oczu w rudowłosym. Wciąż mocno
paliła ją dłoń, więc głos drżał jej przez ból.
- Pochodzicie z tej wioski? - spytał
Hidan, patrząc z podejrzliwością na dzieciaki. Mocno mu kogoś przypominały, nie
wiedział jednak, kogo.
Trojaczki skinęły głowami.
- Kto jest waszą matką? - Pein ukucnął
przed dziećmi i uważnie spojrzał w stalowe oczy rudowłosego chłopca. Czuł się
tak, jakby widział samego siebie.
- Sumi Kenshiki - odpowiedział mu
chłopiec, nie odrywając od Fuumy wzroku.
Nienawidzicie mnie, co? ;)
Brzask<3 – Tak, pisałam
opowiadanie o Nagisie. Cieszę się, że tak uważasz. A książkę kiedyś chciałabym
napisać, jednak uważam, że jeszcze duuuużo pracy przede mną. ;)
Sassame neechan – No, nie
wiem, co Ci mogę teraz odpisać. Bo teraz pewnie jeszcze bardziej żal Ci
Itachiego, bo stracił chłopaka, oraz zapewne Fuumy, co? ^^
EmiO – Jak to dobrze wiedzieć,
że moje opowiadanie spełnia swoją impresywną funkcję. ^^
Nelia – Nie skończyło się
dobrze. Kobieca intuicja to jednak jest niezawodna. ^^
Poziomka – Nie ma ani kwiatów,
ani rodzinki. Przykro mi. :c
Chi-chan – Ojj, jak mi
milusio. :) Jak już pisałam EmiO, cieszę się, że potrafię w jakiś sposób
działać na odbiorców. To mi dodaje skrzydeł i chęci do pisania. :) A co do książki,
to odpowiedziałam na to również Brzask<3 – chciałabym napisać książkę, ale
póki co nie czuję się na siłach. Nie wiem, czy kiedykolwiek tak się stanie. ;)
Mai – Krótki? A nie wiem,
może. Choć chyba długościowo był podobny do reszty rozdziałów… ^^ A jeśli nie,
to przepraszam, ale albo nie mam weny, albo po prostu nic innego mi nie pasuje
do dodania, co by nie popsuć atmosfery. ^^
A.g.a. – To ja nie chcę wiedzieć, w jakim
teraz jesteś stanie. Też się popłakałaś? ^^
Cantante. – Dziękuję za pochlebną
opinię, kochana. ^^
Magdalena Bluebell – Szybko skończyć
opowiadanie? Skarbie, męczę się z nim już prawie trzy lata, to szmat czasu! ;D
Pokochałaś bliźniaków? Szalenie mi miło, w takim razie. :) I dziękuję bardzo za
obecność, za miłe komentarze i za to, że mnie nie zostawiłaś, gdy miałam gorszy
okres. To naprawdę wzrusza, gdy ma się stałych, wiernych czytelników. :)
trojaczki 0o no nie wiedziałam że napiszesz aż z takim zamachem :P opowiadanie suuuuuper :> a i jezeli masz zamair skonczyc to opowiadanie(an mi się waZ) to happy endem ok? pliss
OdpowiedzUsuńno mam nadzieje ze opowiadanie pojawi sie szybko ,bo wiesz to jedyna ciekawa rzecz w tym roku szkolnym :D
pozdrawim :brzask<3
Dlaczego zabiłaś Shujiego, hm? T.T Na szczęście jeszcze Sumi żyje... Tak, popłakałam się. Znowu -.-"
OdpowiedzUsuńTrojaczki... Pain może być z siebie dumny, w końcu je "wyprodukował" xD
Mam nadzieję, że z Sumi będzie wszystko dobrze i Pain się ogarnie i zechce ją z powrotem, i razem z dzieciaczkami zamieszkają w jakiejś małej, przyjemnej wiosce, i... O czym to ja...?
Mam nadzieję, że rychło sytuacja się poprawi i jakimś cudem Shuji odżyje (i opowiadanie jeszcze trochę [najlepiej długo] potrwa).
Pozdrawiam.
Oooooh my god .O.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że Sumi zabiła swoje dzieci! Jak mogłaś?! XD
Szkoda mi Shuji'ego :( i Itachi'ego :| Może ktoś go ożywi? Jak Chio zrobiła to z Gaarą? :( Bu....byłoby fajnie....a Pain musiał się zdziwić jak dzieciaki mu odpowiedziały, że Sumi ich mamuśką jest :D Hihi ^^ Czekam na next chapt :D
Poryczałam się, i jeszcze ten podkład. Łzy same sie cisnęły....
OdpowiedzUsuńOooo... :O Trojaczki? Nieźle, Pein może buć z siebie dumny. xd Jej, strasznie smutno mi się zrobiło. :( Sumi i Shuji rozdzieleni? Niee. T-T Ciekawa jestem dalszego ciągu tej historii: Jak zareaguje Pein? A jak Sumi? Czy będą razem? Czy to wszystko będzie miało szczęśliwe zakończenie? Ahhh. Tyle pytań. >,< Odkąd znalazłam Twojego bloga, przeglądając ocenialnię, pokochałam bliźniaków. Pokochałam tę historię i smutno mi, że już się kończy, chociaż trzeba Ci przyznać - odwaliłaś kawał zajebiste roboty. Przepraszam za brzydkie słowa, ale mnie ponosi i nie mogę się powstrzymać. W każdym razie gratuluję Ci weny. :) Jesteś wspaniała. :* <3
OdpowiedzUsuńSPISAŁAŚ SIĘ. <3
OdpowiedzUsuńdoprawdy, idealnie zrównoważyłaś gorycz i happy ending, nie jest za słodko, ale też jednocześnie niebanalnie dzięki temu. rozdział godny Cb, zdecydowanie.(:
oczywiście, nie jest mi miło, że rozdzieliłaś na zawsze bliźniaki (chlip chlip), no ale jest tyle plusów... Liderek się otrząsnie wreszcie? zajmie się trojaczkami (genialne posunięcie! jedynka tak sztampowo, dwójka by była powtórką z rozrywki, a 3 jest idealna. no i wg psychologicznego podejścia, najlepiej jest tak dla dzieciaków, bo tworzą koalicję) i Sumi? co prawda, jak dla mnie nieco zbyt uczuciowo, tzn Hidan i Pei płaczący? rozumiem poszarzałe twarze, brak reakcji, nienawiść i takie tam, no ale cóż. Twoje opowiadanie, Twoi bohaterzy. :>
czekam na następny rozdział(y?) strasznie niecierpliwie. pisz pisz, bejb.
pozdrawiam serdecznie.:*
Ojej... ta trójka jest Peina? Pewnie się nieco zdziwił, może nawet pomyślał że to nie jego xD. Nie wiem co napisać, nigdy nie byłam dobra w pisaniu komentarzy... szkoda mi trochę Shujiego, Itachi będzie załamany pewnie. Ale musi się skończyć chociaż W PEWNYM STOPNIU dobrze, bo JA się załamię :c
OdpowiedzUsuńA, i jeszcze coś. Mam nadzieję że Pein nie odwali tego numeru z ożywieniem wioski? Znaczy no... jak chce to niech zrobi, ale żeby miał wtedy full chakrę xD
OdpowiedzUsuńO matko, tylko nie Shuji! Q_Q Boże, jak mi teraz szkoda ich wszystkich... Ale najbardziej dziadków Kenshiki. Oni byli tacy fajni... Mimo iż mieli małą rolę w Twoim opowiadaniu, zdobyli moją sympatię, po prostu nie dało się ich nie lubić, heh ;] A co do Peina i reszty, to naprawdę się wzruszyłam. Niestety nie mam możliwości włączenia podkładu, eh :/ Ale rodział jest zaskakujący. Nie myślałam nawet, że zaczniesz pisać w przyszłości, ale jestem mile zaskoczona. Czekam na kolejny rozdział i życzę Ci ogromnej ilości weny twórczej :) I wbrew pozorom te 3 lata to nie tak dużo Kochana :D Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńSuuuper rozdział. Tylko szkoda tej wioski... Biedny Shuj, biedny Itachi, ogólnie biedni wszyscy ;(.
OdpowiedzUsuńczekam na dalszy ciąg^^.
Nie, nie, nie, nie T.T Nie !!! Dlaczego Shuji?! Jesteś be!
OdpowiedzUsuńJa chce Shujego! To bez sensu że umarł T.T Przecież to blog o nich ich historia a ty zabiłaś głównego bohatera T.T
Ale dzieciaczki są słodkie *.* I trzy, a myślałam, że będzie dwoje ^ ^ xD
Piszzzzz!
JAJAJAJA, JESTEM ZADOWOLONA.
OdpowiedzUsuńTrochę dużo tragedii się narobiło pod koniec opowiadania, wszyscy albo płaczą, albo umierają albo płaczą. Cóż, nie dogodzisz wszystkim, jednak zaszokowałaś mnie OGROMNIE! zabiciem Shujiego. Nie spodziewałam się kompletnie, ze zabijesz akurat jego...A to ci dopiero :D
No i jaki rozmach, trójka dzieci! Wyborna sprawa, jednak jest jakiś pozytywny akcent :D
Czekam na nowy rozdział, moja droga, bo widzę, że wracasz z powrotem do swojej dawnej świetności :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOjoj! Nadrabiam zaległości, trochę mnie tu nie było i tyle się dzieje ;P Aaaa! Kushina, zastrzelę Cię! Jak mogłaś uśmiercić Shujiego!!!! T^T Och, ty, niedobra! Dobrze, że dzieciaczki żyją. Zajedwabista atmosfera i wszystko wgl na końcu *OOQOO* Hee, dawaj next'a, Kushino kochana :*
OdpowiedzUsuńNIE MOGĘ. Z WSZYSTKICH MOŻLIWYCH RZECZY, DLACZEGO ŚMIERĆ SHUJIEGO ? ;C Poryczałam się strasznie, kurde czemu robisz to wszystko takie smutne, ja rozumiem- akcja, fabuła, dramatyzm, ale dlaczego Shuji ? Bez niego już nic nie będzie takie samo..
OdpowiedzUsuńbtw. Udało Ci się mnie wprowadzić w taki stan, że zaraz pęknę... Lecę sobie obejrzeć jakiś odcinek z Akatsuki i poryczeć jakąś godzinę. Śmierć jest strasznie dotkliwa, a Twoje opowiadanie znam jeszcze z czasów Kushiny w Aka. Wtedy czytałam najwięcej blogów (jako NamidaTsuki). Teraz przeczytałam je od początku i nie mogę się pozbierać. Tym bardziej że dotyczy Akatsuki, z którego końcem wciąż nie mogę się pogodzić i pewnie nigdy mi się nie uda ;)
OdpowiedzUsuńHeeey...wróciła córka marnotrawna.....nadrobiłam wszystko (znowu....)a teraz sie popłakałam....Jak mogłaś tak zranić Itachiego zabijając Shujiego! D: Boże, jeszcze wyobraziłam sobie jaką minę musiał mieć Pain widząc swoje maluchy....nie no, wygrałaś. Płacze jak bóbr, idę szukać czekolady, bo sie bez takiego pocieszenia nie obejdzie. Kawał solidnej roboty, muszę powiedzieć. Kocham twoje opowiadania :) Mam nadzieję, że Pain sie ogarnie i teraz nie opuści Sumi, a Itachi nie umrze z rozpaczy...jak to robię właśnie teraz ja. Powiadamiaj mnie cały czas ok? :)Ah, mam tego yaoica ItachixShuji....ale jakoś nie mam serca teraz tego nawet przeczytać... Dobra, rozpisałam sie :P Czekam na jakieś sensowne zakończenie :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń